Wojna a filmy z sieci..
Niedawno wyjechał na Ukrainę transport z bronią i amunicją aby wesprzeć obronę Ukrainy. Sam śledziłem informacje na bieżąco i z zaciekawieniem, czy transport dotarł oraz co było w tym transporcie. Lecz później sobie pomyślałem… czy to dla mnie jest takie ważne? Czy powinno się informować nas o takich działaniach? Co jeżeli na bieżąco będziemy monitorować takie działania i tym samym narażać takie misje niebezpieczeństwo. Wszak to oliwa do ognia potrzebna Putinowi do kierowania nienawiści w stronę Europy.
W sieci, a przede wszystkim w komunikatorach otrzymujemy zalew informacji w postaci filmów z wojny na Ukrainie. Jednak z pośród wielu z nich, znalazłem apel ukraińskiego bądź to polskiego żołnierza o nieudostępnianiu filmów przedstawiających sojusznicze uzbrojenie bądź to kolumn przemieszczających się wojsk. Zgadza się… nie każdy wie ale udostępnienie zdjęć lub filmów powoduje przemycenie informacji dla wroga o położeniu żołnierzy strony przeciwnej. Więcej, sam obraz jako tako może nie zdradzać miejsca wykonania filmu lecz jak się okazuje sam plik filmowy ciągnie za sobą informacje w postaci położenia geograficznego, miejsca, w którym nagranie powstało. Informacje takowe nazywają się „meta dane”. Sam byłem niezwykle zdziwiony, gdy dowiedziałem się, iż z takich narzędzi korzysta nawet Amnesty International, kiedy weryfikuje wiarygodność naruszenia praw człowieka przeglądając filmy na kanale You Tube. Więc myślicie, że wywiad wojskowy tego też nie zrobi? Więc kochani czytelnicy i widzowie, bawmy się w odpowiedzialny przekaz informacji, niektóre rzeczy mogą poczekać. Jeżeli mieszkasz nie daleko działań wojennych, miejsca stacjonujących wojsk lub lotniska, puszczając tak ciekawe zarejestrowane przez Ciebie obrazy, może się okazać, iż sam na siebie i swoją rodzinę sprowadzisz nieszczęście, czego Ci oczywiście nie życzę.
Z troski o naszych rodaków i sojuszników
Bartosz Smoliński